21 stycznia 2014, 21:57
Siedziała w ciszy i samotności poszukując samej siebie, słyszała głuchy szmer swych własnych myśli, które ciągle nie dawały spokoju. Wiedziała że , na tym etapie swego nędznego życia nie wiele mogła zmienić , a już na pewno nic naprawić. Chciała uciec od świadomości, że jest zdana na głuchy, bezlitosny los. Nie umiała pozbyć się poczucia winy, nie umiała zacząć wszystkiego od nowa, nie chciała niczego zapomnieć jedyne czego chciała to uciec od tego brutalnego świata. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego jak Ona to przeżywa, w sumie nie wiele kto wiedziało się stało. Pośród ludzi zachowywała się jak gdyby nic się nie wydarzyło, tylko spętała swe ciało czernią ubrań, której postanowiła się doszczętnie się oddać. Były pytania, wyzwiska, negowanie jej zmiany, Oni nic nie wiedzieli tylko krytykowali, byli bezlitośni, ale Ona się nie dała, udawała silną. Taka była między ludźmi. Lecz gdy wracała do domu, uciekała w kąt i płakała jak małe bezbronne dziecię, bo właśnie tak się czuła. Wyrzuty sumienia ciągnęły ją niewidzialną ręką w dół, by spadła, by się poddała, aby nie miała siły ani ochoty walczyć o coś co odeszło dniu Jego śmierci. On był jej całym życiem, al;e wtedy w ten feralny dzień chciała samotności... On jej więc podarował wieczną samotność... Która okazała się być dla niej zgubą....
Mijał dzień za dniem, miesiąc gonił miesiąc od tamtego dnia minął rok. Ona nadal w czerni, choć już silniejsza, chyba już wszystkie łzy wylała dlatego nie płakała. Zaczęła nowe życie, w którym jedyną przyjaciółką była czerń, a na miłość nie było miejsca. Całkowicie oddała się samotności i nauce. Ludzie tego nie widzieli, gdyż w ich towarzystwie śmiała się, można by powiedzieć, że była świetną aktorką bawiła się swym życiem lecz to była tylko zwykła gra pozorów. Ale wszyscy musimy przyznać, iż długo nie da się oszukiwać całego świata a tym bardziej samego siebie. Chciała to wszystko zakończyć... Zacząć życie od początku... Pragnęła dostać amnezji by nie pamiętać tak wielkiej straty... Straty jedynego sensu swego młodego życia. W domu wiedzieli, że był dla niej ważny, lecz nikt nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
Samotność, czym jest samotność? Na pewno nie jest wolnością jest ona udręką, wredną damą, która na wstępie jest piękna i kojąca, lecz z biegiem czasu staje się zabójcza. Zaczyna nas przerastać jej nieograniczona władza nad naszym całym umysłem. Nie da się jej uciszyć ani zagłuszyć trzeba ją doszczętnie zniszczyć albo się do niej przyzwyczaić... Wybór należy do nas...
Ona o tym nie wiedziała, powoli coraz to głębiej się w swej samotności zagłębiała. Jej dusza umierała. Kolejno w jej życiu pojawiały się różne postacie... Adoratorzy, przyjaciółki, puste lalki jakieś cienie, jednak Ona nie zawracała sobie nimi głowy. Każdemu chłopakowi starającemu się o jej względy mówiła, że nie jest gotowa i nie szuka związku, a z dziewczynami, które chciały bardziej ją poznać zrywała kontakt. Bała się, ze znowu kogoś straci, znowu zrani, znów popełni głupi błąd.
Z czasem nawet ludzie którzy o wszystkim wiedzieli myśleli, że wszystko powróciło do starej równowagi. Widzieli jak Ona się śmieje jak zaczyna wychodzić między ludzi. Nigdy nie mówiła o uczuciach, może się ich bała... Nie wiem... Wiem jednak jedno nikt nie zasłużył na taki los, nie można ciągle żyć przeszłością, może Ona to kiedyś zrozumie.
Po długim czasie postanowiła Go odwiedzić, na tym marmurowym, nie miłym miejscu na cmentarzu... Nie mogła sobie z tym poradzić im bliżej miejsca jego pochówku tym było jej ciężej, ale dała radę. Podeszła do marmuru oparła o niego dłonie, położyła kremową róże, która ją chwile wcześniej skaleczyła i zaczęła płakać .Nic nie mogło powstrzymać tych łez... Mówiła do Niego choć jej nie słyszał, choć nic nie mówił, może to nawet i lepiej tak było łatwiej...
Oni mieli rację, życie toczyło się dale, już prawie wszyscy zapomnieli o tym, że miał niespełna 18 lat i że sam, z własnej, nieprzymusowej woli odebrał sobie życie... Nikogo to już nie obchodziło tylko Ona nie mogła sobie z tym poradzić... Mijają kolejne momenty życia, Ona traci najlepsze jego chwile, nie zauważając nawet tego...
Musi być ktoś kto jej pomoże, kto da jej nowy sens życia. Lecz czy znajdzie w sobie tyle odwagi i samozaparcia by jej pomóc, gdy Ona odmawia nawet szczerzej rozmowy...
Życie jest podłe, nikogo nie rozpieszcza, nawet nie daję nadziei na lepsze jutro... Bawi się nami jak marionetkami manipuluję ludzkimi uczuciami. Póki nie znajdziemy sensu swego życia to go nie przeżyjemy zbyt dobrze. Zamknięci w kłębku codzienności, nie odwracalnym zakątku samotności musimy się uwolnić. Pokazać światu i przede wszystkim sobie, że jesteśmy silni i potrafimy panować nad naszym życiem.
Ona nie kocha, ciągle ucieka przed jakimikolwiek uczuciami, a to wszystko przez starach, który się wkradł w jej życie.
Teraz szuka wolności, lecz musi pozbyć się najpierw ukochanej samotności. Czasem ciężko jest iść iść przed siebie z tak ciężkim bagażem doświadczeń. Ona to wie, wie że zawszę znajdzie się ktoś, kto przypomni nam o tej przeszłości, tej która tak boli.
Poczucia winy nigdy się nie pozbędzie, jeśli nie zacznie wierzyć w to , że tak miało być. Łzy przemywają nasze oczy z zanieczyszczeń. A przynajmniej Ona tak sobie tłumaczy. Mówi, że na tym zasyfiałym świecie oczy się szybko brudzą, więc Ona często musi płakać...
Od pewnego czasu zastanawia się, czy nie zrzucić ciężaru czerni, lecz boi się tego. Znowu pełno pytań. Wiele zagadnień dotyczących jej kolejnej zmiany. Martwi się , ze znów pójdzie coś nie tak, bo wiesz w czerni już nikt jej nie zauważa, a po tak drastycznej zmianie....
Nie to chyba jednak za dużo nawet dla niej.
I teraz od nowa wszystko jest źle, lekarze mówią, że jest źle. Mówią, że raczej umiera, że jej życie może strasznie się skrócić... I znowu to samo znowu traci sens życia, życia które w sekundzie stało się tak kruche. Boi się komukolwiek o tym powiedzieć, nie chcę by ktoś się nad nią litował. Ona zawszę sama dawała radę. Nigdy nie pozwalała sobie na to by ktokolwiek wiedział o tym co jest nie tak. Zawsze pokazywała ludziom piękno życia. Mówiła aby żyć biegnącą chwilą, że żadna chwila się nie powtórzy. Czemu sama teraz nie może sobie tego wmówić? Ona znowu płacze po nocach tym razem przez to, iż to tak strasznie boli, już nawet żadne leki nie pomagają. Czy to już koniec? Czy Ona umrze? Może jednak to coś innego mniej poważnego? Może da się ją wyleczyć. Może to przeżyje...
A póki co musisz pomóc jej żyć pełnią życia.
Nie opuszczaj jej!!!
Ona tak strasznie boi się samotności...
Samotności którą kiedyś tak strasznie kochała....